Tandeta z premedytacją
Środa, 10.08.2011. Justyna
Tandeta z premedytacją
Wszystkim zainteresowanym nieuczciwymi praktykami producentów, którzy chcą zmusić nas do kupowania więcej i częściej - a tym samym marnowania surowców i obciążania środowiska coraz większą ilością odpadów - polecamy najnowszy numer pisma FORUM pod tematem tygodnia "Złom w dom. Zalew szmelcu i tandety". 
W magazynie FORUM nr 32/33 można przeczytać artykuł Marcusa Rohwettera pt. "Tandeta kontrolowana", opublikowany pierwotnie przez Die Zeit (jego okrojona wersja jest dostępna online). W tym samym numerze pisma zamieszczono wywiad z Gilesem Slade i porady dla konsumentów opracowane na podstawie Stay Free! - nowojorskiego magazynu non profit demaskującego ekscesy amerykańskiego konsumeryzmu i nieuczciwych mediów.
 
Z tych dwóch bulwersujących tekstów dowiadujemy się o tym, jak na etapie projektowania produktów obmyślane są różne "antyfunkcje", które można usunąć za dopłatą oraz sposoby skrócenia potencjalnego czasu użytkowania samych produktów. Wszystko to aby skłonić konsumentów do wydania większej ilości pieniędzy. Mimo że z desek kreślarskich inżynierów mogą schodzić same idealne produkty - tanie, trwałe i doskonałe technicznie - producenci robią wszystko, żeby swoje wyroby popsuć (...) Od czasu wynalezienia masowej produkcji poważną przeszkodą w rozwoju gospodarczym jest nasycenie rynku (...) produkt - taki, który kupuje się raz i już nigdy się nie psuje - nie ma ekonomicznego sensu. Perfekcja jest nierentowna.
 
Dlatego np. w urządzeniach elektronicznych montowane są czipy, które ograniczają ich możliwości (do odblokowania za dodatkową opłatą), uniemożliwiają wykorzystywanie części konkurencyjnych firm, wymianę baterii albo naprawę urządzenia. Dlatego tak często wypuszczane są na rynek nowe modele samochodów i tak szybko zaprzestaje się produkcji części do starszych modeli. Dlatego też fason modnych ubrań zmienia się co sezon. Takie działania są logiczne z perspektywy zwiększania sprzedaży, ale wprost godzą w ideę zrównoważonego rozwoju.
 
Czy więc kupując niemarkowe odpowiedniki tonerów do drukarek, baterii do laptopów, naprawiając po raz setny swoje auto albo nosząc bluzkę, która wyszła z mody, naprawdę powinniśmy czuć się gorzej?
Komentarze