Korupcja szerząca się wśród audytorów kontrolujących chińskie fabryki zabawek podważa wiarygodność standardów bezpieczeństwa, narzucanych przez markowe firmy swoim dostawcom.
Jak wiemy, większość firm, których markowe zabawki znamy i kupujemy również w Polsce, posiada Kodeks Postępowania - określa w nim standardy bezpieczeństwa jakie mają panować w fabrykach, gdzie wytwarzane są te zabawki. Kodeksy postępowania są upubliczniane na witrynach korporacyjnych, a ich przestrzeganie kontrolowane jest w samych zakładach produkcyjnych przez audytorów. Konsumenci chcieliby pokładać w tym systemie zaufanie. Tymczasem przedsiębiorcy z Hongkongu mówią, że im bardziej rygorystyczne stają się standardy firm markowych, tym częściej audytorzy otrzymują łapówki aby przymykać oczy na ich przestrzeganie.
Hongkong jest regionem odrębnym od kontynentalnych Chin, dużo bardziej rozwiniętym i zurbanizowanym. Właściciele fabryk mają tam w większości swoje siedziby. Natomiast sąsiadujący z nim przez zatokę region Shenzen, gdzie fabryki są umiejscowione i powstaje większość zabawek świata, słynie z łamania praw człowieka i praw pracowniczych. Władze w Pekinie prowadzą rozmowy z Hongkońską Radą Zabawek oraz Hongkońskim Stowarzyszeniem Producentów Zabawek nad inicjatywami, które miałyby powstrzymać korupcję.
Proceder ten jest tak jaskrawy, że Międzynarodowa Rada Przemysłu Zabawkarskiego (ICTI), która wydaje fabrykom certyfikaty ICTI CARE (
czytaj więcej o ICTI CARE), wyrzuciła z pracy 20 ze 145 audytorów tylko w tym roku. Ian Anderson, wiceprezes fundacji CARE na Azję, powiedział że w jednym z przypadków cały zespół audytorów okazał się skorumpowany. „Łapówki [wśród audytorów] i płace [pracowników fabryk, poniżej ustawowego minimum] to nie jedyne problemy”, mówił Anderson na seminarium 9 lipca tego roku, „Każdego miesiąca znajdywaliśmy przypadki pracy dzieci”.
Za skalę problemu odpowiadają zarówno właściciele fabryk, jak i audytorzy. Właściciele fabryk muszą spełniać coraz bardziej wygórowane wymagania zleceniodawców (np. brytyjska firma zażyczyła sobie, aby przy produkcji jej zabawek robotnicy nie nosili żadnych elementów biżuterii, co jest skrajnie trudne do wdrożenia). Wymagania te zwykle nie idą w parze z wyższymi cenami za produkty, co mogłoby ułatwić lub uzasadnić ich wdrożenie. Z drugiej strony, audytorzy wykorzystują swoją pozycję. W zeszłym miesiącu jeden z audytorów zażądał 120 000 dolarów hongkońskich w zamian za przepuszczenie partii towaru przez kontrolę, wiedząc że opóźnienie wysyłki kosztowałoby fabrykę miliony. „Do tanga trzeba dwojga”, mówi Lawrence Chan Wing-luen, dyrektor firmy zabawkarskiej Wynnewood Corp, „Po co właściciele fabryk mieliby dawać zarabiać miliony audytorom i promować korupcję? Zdecydowanie potępiam tą krótkowzroczną praktykę”.
Na podstawie: South China Morning Post, 10 lipca 2010