Przemysłowa produkcja mięsa a głód na świecie
Środa, 31.08.2011. Maciej Skinderowicz
Przemysłowa produkcja mięsa a głód na świecie
Kadr z filmu "Pig Business" (CC - Some rights reserved)
Argumentów za ograniczeniem spożycia mięsa jest kilka. Począwszy od kwestii zdrowotnych, poprzez etyczne, a na ekologicznych kończąc. Z perspektywy osób głodujących dochodzi jeszcze jeden ważny argument: problem wydajności. Dokładniej rzecz ujmując, chodzi o to, ile trzeba zużyć ziarna oraz wody, aby na talerzu znalazł się kawałek mięsa.
 
Choć jeszcze kilkadziesiąt lat temu wydawało się, że XXI wiek przyniesie rozwiązanie wielu problemów związanych z chorobami, głodem i cierpieniem, to okazuje się to taką samą mrzonką, jak wyobrażenie o wspaniałości cywilizacji Zachodu na przełomie XIX i XX wieku. Oczywiście obecne czasy przewartościowują wiele kwestii i poglądów. Nieuczciwością byłoby również niedostrzeganie zalet i osiągnięć ostatnich kilkudziesięciu lat. Rewolucja komunikacyjna oraz Internet dały nam olbrzymie możliwości. W ekspresowym tempie możemy uzyskać informacje z drugiej strony globu. Niestety, paradoksalnie, różnice w poziomie życia mieszkańców naszej planety stały się jeszcze większe niż na początku ubiegłego stulecia. Jednym z dowodów na to jest wciąż duża liczba zgonów spowodowanych głodem oraz co raz większa liczba osób chorujących z przejedzenia, a dokładnie rzecz ujmując, z powodu spożywania zbyt dużej ilości mięsa, tłuszczów zwierzęcych i cukru.
 
Bogactwo społeczeństw zachodu kosztem krajów Globalnego Południa jest czymś oczywistym. Niemniej, sytuacja, w której w jednym miejscu ludzie chorują z nadmiaru żywności, a w drugim umierają z powodu jej braku, musi doprowadzić do stwierdzenia, że nasza cywilizacja jest chora. Gigantyczne lobby przemysłu mięsnego i korporacje wyzyskujące biedne kraje w celach maksymalizacji zysków doprowadziły do sytuacji absurdalnych kontrastów. Choć ruchy ekologiczne są coraz liczniejsze, a świadomość żywieniowa Europejczyków i mieszkańców USA wzrasta, to niestety jest to niewystarczające, zwłaszcza w obliczu szybko zwiększającej się grupy konsumentów czerwonego mięsa w Chinach czy Indiach. Biorąc pod uwagę rosnącą liczbę mieszkańców tych olbrzymich krajów i ich dążenie do życia według zachodnich wzorców, trudno z optymizmem spoglądać w przyszłość.
 
Produkcja mięsa a problem głodu
 
Argumentów za ograniczeniem spożycia mięsa jest kilka. Począwszy od kwestii zdrowotnych, poprzez etyczne, a na ekologicznych kończąc. Z perspektywy osób głodujących dochodzi jeszcze jeden ważny argument: problem wydajności. Dokładniej rzecz ujmując, chodzi o to, ile trzeba zużyć ziarna oraz wody, aby na talerzu znalazł się kawałek mięsa.
 
Poniższe liczby powinny przybliżyć te proporcje, a właściwie dysproporcje:
  • Aby wyprodukować 1 kg mięsa potrzeba 12 kg zboża i soi;
  • Aby uzyskać 1 kg pszenicy potrzeba 190 litrów wody;
  • Aby wyprodukować 1 kg mięsa potrzeba średnio 20 000 litrów wody (produkcja 1 kg wołowiny pochłania aż 50 000 litrów wody!);
  • Ilość ziemniaków, które można uzyskać z 1 akra (0,405 ha²) ziemi to 18 000 kg;
  • Ilość wołowiny, którą można wyprodukować na 1 akrze ziemi to zaledwie 112 kg;
  • Aż 100 milionów ludzi można by nakarmić do syta, gdyby mieszkańcy USA ograniczyli jedzenia mięsa o 10%.
 
Szacuje się, że w krajach wysokorozwiniętych marnuje się do 30% żywności. Zbiórka takiej żywności, magazynowanie, transport oraz dystrybucja wśród potrzebujących są na chwilę obecną wielkim wyzwaniem. Co prawda, istnieją tzw. banki żywności, lecz niektórych problemów nie sposób przeskoczyć. W takiej sytuacji trudno wymagać, aby wspomniana żywność trafiła do głodujących. Natomiast zboża przeznaczane na pasze, które uprawiane są często na terenach, gdzie duża liczba ludzi jest wciąż niedożywiona, mogłyby być dla nich pożywieniem. To jasne i logiczne z perspektywy ekonomicznej, że korporacje nie mają żadnego interesu w żywieniu biednych mieszkańców w krajach Globalnego Południa. Rozwiązaniem, które mogłoby przyczynić się do zmniejszenia problemu głodu byłoby ograniczenie powierzchni pod uprawy przeznaczane na pasze i postawienie w ich miejsce na lokalną produkcję żywności. Byłoby to zapewne możliwe, gdyby popyt na mięso na świecie spadał, a jego produkcja nie byłaby wspierana przez rządy państw. Przykładowo, w Gwatemali, gdzie głód nadal jest poważnym problemem, eksportuje się co roku 20 000 ton wołowiny do USA.
 
Produkcja mięsa a środowisko
 
Przemysłowa produkcja mięsa pochłania ogromne ilości energii pochodzącej z paliw kopalnych. Chodzi tu m.in. o ropę naftową do napędzania maszyn rolniczych, a także energię zużywaną w rzeźniach i przetwórniach mięsa. Ponadto, zwierzęta hodowlane wydalają do atmosfery olbrzymie ilości metanu (gaz mający 20-krotnie większy wpływ na efekt cieplarniany niż dwutlenek węgla), a z nawozów sztucznych ulatniają się do atmosfery tlenki azotu (gaz, którego wpływ na efekt cieplarniany jest 150 razy silniejszy niż dwutlenek węgla). Do tego dochodzi wycinka lasów amazońskich pod uprawy soi oraz na tereny do wypasu bydła. Wszystkie te czynniki wpływają na zmiany klimatu. Wykarczowane, wyjałowione tereny stepowieją i wysychają. Cierpią na tym w największym stopniu biedni mieszkańcy krajów Globalnego Południa.
 
Lasy tropikalne Ameryki Południowej, Azji czy Afryki są wycinane w zastraszającym tempie. Zielone tereny o powierzchni Polski znikają w ciągu trzech lat. Choć nie każda wycinka jest związana z produkcją mięsa, to jednak lasy Amazonii są karczowane i wypalane przede wszystkim pod uprawę soi (wykorzystywanej do produkcji pasz) lub przeznaczane pod wypas bydła (70% obszaru powstałego w wyniku karczowania to pastwiska). Co więcej po 2-3 latach intensywnej eksploatacji tereny te stają się wyjałowione. Tutaj dochodzimy do kolejnego zagrożenia, które można było zaobserwować, na przykład, na Haiti. Intensywne opady deszczu powodują nagromadzenie wody, która w naturalny sposób jest zatrzymywana i wchłaniana przez drzewa i roślinność. W przypadku terenów wyjałowionych, woda nie jest pochłaniana, lecz spiętrza się powodując, często tragiczne w skutkach, lawiny błotne i podtopienia.
 
Mięsna dieta
 
Okazuje się, że przemysłowa produkcja mięsa wpływa bezpośrednio i pośrednio na problem głodu na świecie. Podkręcany od czasów powojennych popyt na mięso doprowadził do sytuacji skrajnej. Wcześniej lokalna hodowla bydła nie zagrażała środowisku, posiłki większości ludzi były przeważnie jarskie, a mięso jadano stosunkowo rzadko. Spożycie mięsa w większych ilościach występowało w okresie świąt. W chwili obecnej większość społeczeństw w krajach rozwiniętych jada posiłki mięsne kilka razy dziennie. Nawet święta pod względem bogactwa zastawionego stołu nie różnią się już tak bardzo od dnia codziennego. Jednocześnie nowe zalecenia dietetyczne i piramida żywieniowa jako bazę zaleca zboża i warzywa. Mięso jest polecane w o wiele mniejszych ilościach niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Niestety wciąż bazujemy na starych przekonaniach. Być może jest to obciążenie kulturowe, którego ciężko się wyzbyć. Często słyszymy, że trzeba jeść mięso, ponieważ ludzie zawsze jedli mięso. Po pierwsze, jeśli jedli, to nie w takich ilościach (przynajmniej od czasów neolitu), jak obecnie. Po drugie, historia pokazuje nam, że nawet jeśli coś się robiło przez ostatnie kilkaset lat, to nie znaczy, że zawsze było to dobre.
 
Bogactwo i różnorodność pokarmu dostępnego obecnie w krajach rozwiniętych daje nam alternatywę w żywieniu. Rozpatrzenie argumentów dotyczących korzyści z redukcji spożycia mięsa jest warte refleksji. Ewolucja to proces. Jedzenie mięsa w takich ilościach jak dzisiaj będzie zapewne czymś abstrakcyjnym w przyszłości. Podobnie stało się choćby z niewolnictwem lub brakiem prawa do głosowania dla kobiet.
 
Rozwiązania poważnych problemów, z którymi boryka się świat, są często na wyciągnięcie ręki, ale my nie chcemy ich dostrzec. A może po prostu jeszcze tego nie potrafimy?
 
Komentarze