Coraz częściej można odnieść wrażenie, że nasze zakupy uratują Ziemię. Tak przynajmniej próbują przekonywać nas niektóre sklepy, reklamy czy profile internetowych influencerów i influencerek. Nic więcej nie musimy zmieniać, wystarczy wybrać odzież z „ekometkami” z popularnych sieciówek, kosmetyki ze „100% naturalnym składem” i inne produkty „przyjazne dla klimatu”. Firmy stawiają na takie komunikaty, bo wiedzą, że jest na nie popyt wśród coraz bardziej świadomych konsumentów i konsumentek. Przeważnie przyjmujemy je bezkrytycznie, ponieważ chcemy prostych rozwiązań: wszystko OK, można kupować dalej i jednocześnie „zrobić coś dla planety”.
Ale czy na pewno możemy zaufać tego rodzaju deklaracjom? Badania Komisji Europejskiej wykazały, że 53% informacji producentów dotyczących ekologii zawiera niejasne, wprowadzające w błąd lub bezpodstawne treści, na 40% z nich nie ma żadnych dowodów, a w przypadku połowy wszystkich „zielonych” etykiet możliwość ich weryfikacji jest niska lub w ogóle nie istnieje (
https://environment.ec.europa.eu/topics/circular-economy/green-claims_en). Fakty te potwierdzają sami kupujący – średnio 52% badanych osób w różnych krajach świata przyznało, że widziało albo słyszało fałszywe lub wprowadzające w błąd informacje na temat zrównoważonych działań marek (
Kantar Sustainability Sector Index:
https://www.kantar.com/campaigns/sustainability-sector-index).
Hit czy kit?
Greenwashing zaczęto stosować z myślą o bardziej świadomych konsument(k)ach, aby nie przestali kupować. W tym celu wymyślane są coraz to nowe strategie. Oto kilka przykładów:
Efekt skali: W odzieżowych sieciówkach mocno promowane zrównoważone kolekcje to w rzeczywistości tylko niewielki procent całej oferty, a ubrania z naturalnego lnu toną w morzu poliestru z ropy naftowej. Z najnowszego raportu Changing Markets Foundation (
Fashion’s Plastic Paralysis:
https://changingmarkets.org/wp-content/uploads/2024/09/English-Report-%E2%80%93-Fashion-Plastic-Paralysis.pdf) wynika, że prawie połowa przebadanych firm odzieżowych przyznała się do zwiększenia udziału włókien syntetycznych w swoich produktach. Znamienny jest również fakt, że większość marek odmówiła udzielenia informacji na ten temat. Ropopochodne materiały dominują na rynku, stanowiąc 69% tekstyliów, a prognozy przewidują dalsze tendencje wzrostowe.
Manipulacja: To chyba najczęstszy sposób greenwashingowych działań firm, które w swojej komunikacji eksponują mniej istotne kwestie, np. zmniejszony udział plastiku w opakowaniach i możliwość ich recyklingu czy metki z certyfikatem FSC. Jednocześnie w tych opakowaniach i z tymi metkami sprzedają produkty z ropopochodnych materiałów, bez certyfikatów, których recykling często jest śladowy, jak w przypadku ubrań, których mniej niż 1% jest przerabianych na nową odzież.
Bluewashing, sportswashing i inne metody na lepszy wizerunek: Podobną strategią jest bluewashing, czyli poprawianie swojego wizerunku poprzez prezentowanie się jako firma odpowiedzialna społecznie. Mogą być do tego wykorzystane np. kampanie wspierające grupy szczególnie narażone na wykluczenie ze względu na pochodzenia, płeć czy orientację seksualną. Działania te są jednak zwykle skierowane tylko do odbiorców z krajów globalnej Północy, pomijając osoby z różnych względów zagrożone wykluczeniem w krajach globalnego Południa, gdzie wiele marek produkuje swoje towary. Pracowników w tych krajach nie dotyczą komunikaty firm o równouprawnieniu, możliwości samorealizacji czy rozwoju, choć to te osoby są często narażone na dyskryminację, nadużycia, a także skutki niszczącej środowisko działalności międzynarodowych korporacji, zatruwania rzek, gleb oraz zmian klimatu. Innym rozwijającym się trendem jest poprawianie wizerunku poprzez sponsorowanie wydarzeń promujących zrównoważony rozwój, ekologicznych akcji społecznych czy imprez sportowych (sportswashing) przez takie podmioty jak koncerny naftowe czy marki przodujące w produkcji plastikowych odpadów.
Na szczęście coraz więcej osób nie daje się złapać na greenwashing i szuka prawdziwych rozwiązań. 50% badanych konsumentów/konsumentek twierdzi, że kupuje mniej lub przestało kupować określone produkty/usługi z powodu ich negatywnego wpływu na środowisko (
Kantar Sustainability Sector Index:
https://www.kantar.com/campaigns/sustainability-sector-index).
Róbmy swoje
W tegorocznym
badaniu „Ziemianie atakują” 63% Polaków i Polek zgodziło się, że stan, w jakim znalazła się Ziemia, jest poważny i wymaga natychmiastowych działań. Tylko kto powinien te działania podjąć i jak?
Konsumenci/konsumentki – czyli my wszyscy z pewnością mamy swoją rolę do odegrania. 33% badanych uważa, że do zmiany codziennych zachowań może zachęcać skutecznie następujący argument: „wystarczą małe kroki i drobne działania, żeby poprawić stan środowiska”. To jedna z częściej wybieranych odpowiedzi. W zasadę małych kroków z pewnością wpisuje się recepta: „więcej myślenia i krytycyzmu, a mniej kupowania”. Zestaw do obrony przed greenwashingiem obejmuje zwracanie uwagi na fakty i dane, a nie same deklaracje i plany firm, szukanie wiarygodnych certyfikatów na potwierdzenie ekologiczności produktów, nie zadawalania się „zielonymi” hasłami i znakami graficznymi, korzystanie z mediów społecznościowych jako prostej drogi do kontaktu z firmami i pytanie ich o konkrety.
Firmy – od nich konsumenci/konsumentki z pewnością mają prawo oczekiwać rzetelnych informacji i realnych alternatyw dla niezrównoważonych produktów. Marki powinny skończyć z wydawaniem milionów na greenwashingowe kampanie marketingowe, a zamiast tego zainwestować w rzeczywiste innowacje i przestawienie się na gospodarkę obiegu zamkniętego.
Instytucje i regulacje – większość świadomych konsumentów/konsumentek wie, że poleganie tylko na dobrowolnym samoograniczaniu się firm może nie wystarczyć. Niezbędne są zatem odpowiednie regulacje i ich skuteczne egzekwowanie. W tegorocznym badaniu „Ziemianie atakują” wciąż 46% pytanych zgadza się, że „wprowadzenie przez rządy ograniczeń, które dotkną nas wszystkich, jest konieczne dla złagodzenia skutków zmiany klimatu”. Tego typu ograniczenia powinny tym bardziej dotyczyć działań firm. W marcu 2024 roku przyjęta została unijna dyrektywa Green Claims, która ma zapobiegać greenwashingowi. Czy tak się rzeczywiście stanie, zobaczymy w przeciągu kilku lat. Z punktu widzenia konsumentów/konsumentek ważne będzie konsekwentne stosowanie nowego prawa przez instytucje państwowe, bo tylko wtedy istnieje realna szansa, że informacja podawana przez producentów i sprzedawców będzie rzetelna, wiarygodna i sprawdzona. Możliwe, że pojawią się inne strategie greenwashingowe, uwzględniające nową rzeczywistość po wejściu w życie dyrektywy, ale to już rola odpowiednich instytucji, by je ukrócić za pomocą skutecznych sankcji.
Akcje w rodzaju Black Friday czy Cyber Monday oferują nie tylko obniżki cenowe, ale przede wszystkim dreszczyk emocji kupującym. Kompulsywne zakupy i uczestniczenie w tych popkulturowych „świętach” jest formą rozrywki, która jedocześnie nakręca spiralę konsumpcji. Warto spojrzeć na te zjawiska w kontekście pewnej niepokojącej tendencji, którą pokazują wyniki badań publikowane w kolejnych raportach „Ziemianie atakują”. Mimo że wciąż znacząca większość pytanych zgadza się ze stwierdzeniem, iż stan, w jakim znalazła się Ziemia, jest poważny i wymaga natychmiastowych działań, to z roku na rok ta większość topnieje. Także coraz mniej osób popiera wprowadzenie przez rządy ograniczeń, które mogą dotknąć nas wszystkich w imię łagodzenia skutków zmiany klimatu. Na pewno znaczenie ma tu fakt, że polskie społeczeństwo musiało w ostatnich latach mierzyć się z wieloma innymi poważnymi problemami jak pandemia czy wojna w Ukrainie, które zepchnęły kwestie kryzysu klimatycznego na dalszy plan. Jednak czy takie zjawiska jak fake newsy lub właśnie greeenwashing, rozmywające problem wpływu naszego stylu życia na planetę, nie są także jednym z głównych czynników osłabiających społeczne przekonanie o powadze problemów środowiskowych, z którymi musimy się pilnie zmierzyć?