Po co nam Black Friday?
Środa, 02.12.2020. Katarzyna Salus
Po co nam Black Friday?
Fot. Claudio Schwarz on Unsplash
Wraz z rosnącą popularnością „święta” zakupów wzrasta także krytyka konsumpcjonizmu. Bo skoro potrzebujemy specjalnego dnia, w którym moglibyśmy przecenić rzeczy, które wcześniej się nie sprzedały, o 30, 50, czy 70 procent, to może czas przestać produkować na tak szeroką skalę? Może trzeba stworzyć nowy system, w którym będziemy dostosowywać liczbę produkowanych towarów do zapotrzebowania? Wydaje się to czymś prostym i oczywistym, ale takim w rzeczywistości niestety nie jest.  Zachęcamy do lektury rozmowy z Marysią Humą z naszej Fundacji.
Jako Fundacja Kupuj Odpowiedzialnie proponujemy, by Black Friday stał się przyczynkiem do głębszych rozmów i refleksji nad zmianą zakupowych nawyków. Jak powszechnie wiadomo Black Friday wywodzi się z tradycji amerykańskiej, ale i w Polsce to święto niestety zbiera swoje żniwa. I choć Black Friday zdążył się już mocno zadomowić w polskiej kulturze, to jest światełko w tunelu. Warto pamiętać, że ten jeden dzień w roku to tylko wycinek problemów, z jakimi zmaga się obecnie konsumpcyjny świat. Prezeska Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie – Maria Huma postanowiła odkryć choć fragment tego, co znajduje się pod wierzchołkiem góry lodowej i co na pierwszy rzut oka nie jest widoczne. Rozmowę przeprowadziła Grażyna Latos i Dominika Cieślar.
 
Dlaczego myślenie wyłącznie o jak najniższej cenie jest szkodliwe?
 
Myślać o większości rzeczy, które są produkowane na świecie, nie myślimy o koszcie społecznym i środowiskowym. Co to znaczy? Oznacza to, że ceną jest m.in. zdewastowana natura. Płacą także ludzie, zatrudnieni w łańcuchu dostaw, którzy za swoją pracę zarabiają pensje niewystarczające na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Warto wspomnieć, że jeśli coś jest tanie, to oznacza, że ktoś musiał ponieść tego koszty. Koszty w postaci wykorzystywania, głodowej płacy, ciężkich warunków w miejscu pracy. To są realne koszty „wliczone” w tani produkt.

Nasuwa mi się także refleksja dotycząca kupowania rzeczy na wiele lat. Odeszliśmy od naprawiania i dbania o przedmioty. Dziś łatwiej jest nam kupić nową rzecz niż podjąć próbę naprawy czegoś, co już posiadamy w swoich szafach. Niestety kultura w stylu „instant” zachęca nas do tego, by wszystko było łatwo, tanio i szybko. Wcale nie jest to dobry kierunek. Jako społeczeństwo jesteśmy przyzwyczajeni do posiadania 10 rodzajów kurtek w szafie, z czego najprawdopodobniej w jednej chodzimy. Funkcjonując w taki sposób, wiadomo, że zwraca się uwagę, aby produkty te były jak najtańsze. Tylko że kryterium ilościowe, a nie jakościowe wcale nie jest dobrym rozwiązaniem. A w perspektywie długofalowej generuje więcej kosztów niż może nam się wydawać na pierwszy rzut oka.

Przenieśmy się na chwilę do czasów, w których konsumpcjonizm był pojęciem abstrakcyjnym. Czasy naszych babć i dziadków. Bo to oni są dobrym przykładem na to, że o rzeczy dbało się z należytym szacunkiem. Naprawa, cerowanie, wymiana, zużywanie do samego końca to pojęcia, które były na porządku dziennym. Wtedy to było oczywiste, ale dzisiaj to wymaga od nas zmiany sposobu myślenia i nawyków. Oczywiście, my jako jednostka, niewiele możemy zmienić, ale jeśli pójdzie to w parze z systemem legislacyjnym to realna zmiana może zadziać się na wielu płaszczyznach. Z poziomu międzynarodowego, Komisja Europejska pracuje nad rozwiązaniami dotyczącymi ułatwień związanych z naprawianiem sprzętu. Pojawia się też coraz większa świadomość społeczna. Zaczynamy dostrzegać, że wszystkiego wokół nas jest za dużo. Coraz więcej osób też zawraca uwagę na siłę manipulacji reklam i marketingu. Bo jak się okazuje, żeby pojechać na narty, wmawia się nam, że potrzebujemy posiadać tonę sprzętu narciarskiego i mnóstwo różnych gadżetów.

Natomiast wracając do niskich cen i środowiska. Zarówno jakość produktów tańszych jest słabsza, jak i środowisko naturalne ponosi dodatkowe koszty produkcji po najniższej linii. Jeśli chcemy budować świadome społeczeństwo musimy wyzbyć się krótkowzroczności i włączyć myślenie długofalowe, które w dłuższej perspektywie jest opłacalne. Bierzmy przykład z naszych babć i dziadków i ich umiejętności gospodarowania.
 
Czy jest coś jeszcze, na co warto zwrócić uwagę i czym powinniśmy się kierować robiąc zakupy, poza tymi kwestiami, które wymieniłaś?
 
Przede wszystkim starajmy się kupować jak najmniej, a gdy już kupujemy to nie ulegajmy ani presji ani chwilowym pragnieniom. Zastanówmy się, czy faktycznie kolejny smartwatch jest nam potrzebny, czy może to kolejny gadżet, który po dwóch dniach nam się znudzi. Badania przeprowadzone przez Greenpeace dowodzą, że radość i satysfakcja z kupna nowej rzeczy jest krótkotrwała. Miejmy więc tego świadomość i nie ulegajmy chwilowym zachciankom.

Kolejnymi kwestiami, na które warto zwrócić uwagę są miejsce i użyteczność. Po pierwsze, czy mamy miejsce na kolejny produkt, a po drugie, czy rzeczywiście go użyjemy. Ja osobiście kieruję się w życiu zasadą, że jeśli potrzebuję jakiegoś ubrania, to kupuję tylko rzeczy używane, które są mi potrzebne i na które mam miejsce w szafie. I kolejna zasada, która wyznaję: Nie kupuję czegoś, w czym się gorzej czuję i co wydaje mi się mniej atrakcyjne i potrzebne niż to, w czym przyszłam do sklepu. Jeżeli to co mam ubrane na sobie w momencie pójścia do sklepu wydaje mi się lepsze niż to co mierzę, to znaczy, że nie będę w tym chodzić. Można takie proste rozwiązania wprowadzać do swojej codzienności.
 
Kupujmy jak najwięcej rzeczy z drugiego obiegu. Proszę sobie wyobrazić, że samych ubrań mamy w tym momencie tyle, że starczyłoby dla wszystkich na kolejne 10 lat. A jeśli już decydujemy się na zakup nowych produktów, to wybierajmy te najmniej szkodliwe, pozyskiwane z materiałów posiadających wiarygodne certyfikaty. Oczywiście nie ma produktów które są w 100% idealne i nieszkodliwe, bo wiadomo, że produkując ingerujemy w środowisko naturalne. Natomiast minimalizując ten wpływ i wybierając odpowiedzialne marki, pokazujemy firmom, w którą stronę powinna iść ich polityka produkcyjna. I chociaż my jako konsumenci mamy pośredni i nieznaczny wpływ, to jednak kluczowe wydają się odgórnie i prawnie narzucone restrykcje wymuszające na producentach odpowiednie standardy. W tej chwili produkty mniej szkodliwe są droższe i dla wielu osób niestety może to być problem i bariera nie do pokonania. Ważne jest jednak abyśmy my,  jako konsumenci, swoimi decyzjami wyznaczali kierunek działań producentom. Wymagajmy od firm, aby szły w ta dobrą stronę i podnosiły standardy społeczne i środowiskowe.
 
Zdaję sobie też sprawę, że przykładowo proces produkcji buta jest skomplikowany i wymaga specjalistycznej wiedzy, niedostępnej dla każdego. W jaki sposób i gdzie została pozyskana skóra? W jakich substancjach chemicznych została przetwarzana? W jakich fabrykach skóra została połączona w jedną całość? Czy w jednym miejscu, czy w różnych punktach? A co z kwestią garbowania? Z jakiego surowca wykonana jest guma w podeszwie? Jeśli z kauczuku, to w jaki sposób i gdzie te drzewa rosły, czy na terenach, które zostały wykarczowane? Podałam przykład produkcji butów, na pewno o wiele mniej skomplikowany niż produkcja chociażby telefonu komórkowego. Jeśli rozłożymy produkcję na czynniki pierwsze, to okazuje się, że jest tyle aspektów, które musimy brać pod uwagę, że przeciętny człowiek może czuć się zagubiony. Tym bardziej konsument, który nie ma czasu na szukanie, pozyskiwanie i weryfikowanie informacji podczas zakupów. Mając tego świadomość, myślę, że proces powinien być trojaki. Konsumenci muszą dać firmom jasny przekaz, że ważne są dla nich te informacje, a firmy, jeśli zależy im na konsumentach, same powinny dążyć do udzielania transparentnych informacji. Za tymi dwustronnymi działaniami powinny też iść wszelkie regulacje prawne normujące pewne minimalne standardy. Już nie ma miejsca na działanie na potęgę i zużywanie większości zasobów, by później mogły one wylądować na wysypisku śmieci lub zostać spalone.
 
Wracając do kwestii dotyczących używanych ubrań, na ile to jest rozwiązaniem dzisiejszych problemów?
 
Dyskusja wokół tego tematu jest bardzo złożona, ale w mojej opinii warto wspierać rynek wtórny i dawać już wytworzonym przedmiotom drugie życie. W tym momencie drobni przedsiębiorcy i świadomi konsumenci biorą sprawy w swoje ręce. Rynek wtórny jest rozwiązaniem bardzo optymalnym i racjonalnym. Bo jeżeli coś zostało wyprodukowane, to po co ma się zmarnować? Jak pokazują badania, przeprowadzone przez firmę Accenture, z którą współpracowaliśmy, to Polki i Polacy chętnie i coraz częściej korzystają z drugiego obiegu, kupując odzież używaną. Biznes rzeczy z drugiej ręki przeżywa swój rozkwit, ale potrzebne jest także, a może przede wszystkim, wsparcie systemowe, czyli wszelkiego rodzaju inicjatywy ze strony rządu i samorządów lokalnych. Część firm, które działają od lat, zajmuje się przetwarzaniem. Otwórzmy dyskusję na ten temat i zastanówmy się co zrobić, aby przemysł przetwórczy miał szansę dobrze się rozwijać, przy odpowiednim wsparciu i zachęcie ze strony państwa. Myślę, że jest to ważny aspekt w kontekście dużych firm, które zajmują się zbiórką i przetwórstwem ubrań. Wiele osób pyta co się dzieje z tymi ubraniami i gdzie one rzeczywiście trafiają? Czy do osób potrzebujących? Jak się okazuje, część z przerabianych materiałów służy jako czyściwo, a część idzie do second handów, gdzie zostają sprzedawane a wypracowany zysk zostajeprzekazany do organizacji, które współpracują z daną firmą. Jak pokazują dane statystyczne i opinie, Polska jest bardzo silna, jeśli chodzi o rynek odzieży używanej. To mógłby być nasz duży wkład w ochronę środowiska. Ale potrzebne jest tutaj wsparcie, transparentność i otwarcie się tej branży na informacje skąd odzież jest pozyskiwana, co się dalej z nią dzieje. Myślę, że konsumenci tego potrzebują. Dobrze by było, by powstał lepszy system wsparcia biznesów, które zajmują się naprawą rzeczy. Może takie firmy zajmujące się naprawą sprzętów i odzieży powinny zostać zwolnione z płacenia podatków? Niestety wiele z tych firm upadło albo grozi im upadłość. Z drugiej strony potrzebna jest dyskusja i zastanowienie się, co w takim razie z pracownikami fabryk, którzy pracują przy produkcji nowych rzeczy? Może ci ludzie znaleźliby zatrudnienie przy naprawianiu, renowacji i dawaniu rzeczom drugiego życia? Na zachodzie powstają całe supermarkety czy centra handlowe w których sprzedaje się rzeczy z drugiej ręki. I jeśli już chcemy coś kopiować z zachodu, to jest to bardzo dobry kierunek, w którym powinniśmy iść. I tu znów kłaniają nam się wcześniej wspomniane babcie i dziadkowie, którzy drugi obieg mają wpisane w swoje DNA.

Gdybyś miała podsumować i streścić to, co do tej pory zostało powiedziane, na co zwróciłabyś szczególną uwagę?
 
Po pierwsze, działania konsumentów, wzrost świadomości, coraz większe wymagania po stronie klientów są ważne, znaczące i potrzebne, ale potrzebujemy zrobić następny krok w stronę zmian systemowych i legislacyjnych. Jak pokazuje doświadczenie, dopiero w momencie odgórnych dyrektyw i ustaw dzieją się realne zmiany. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy wspomnieć Kraków. Wiele się mówiło i uświadamiało na temat szkodliwości palenia węglem, ale dopiero jak został wprowadzony rzeczywisty zakaz palenia węglem – jakość powietrza w tym mieście wzrosła. Po drugie, odgórne i przejrzyste oznakowanie dotyczące materiałów, z jakich produkty są wykonywane. Po trzecie, mam świadomość, że żyjemy w czasach gdzie natłok informacji jest ogromny i często trudno rozróżnić co jest odpowiedzialnym działaniem firmy, a co zwykłym greenwashingiem. Dlatego warto korzystać z baz danych, spisu wiarygodnych certyfikatów i rzetelnych raportów, które tworzą różne organizacje społeczne. Dobrym narzędziem, dzięki któremu możemy dowiedzieć się o działaniach marek odzieżowych, jest fashionchecker, bardzo polecam odwiedzenie i skorzystanie z tej strony: https://fashionchecker.org. Po czwarte, bez transparentności nie ma odpowiedzialności i odwrotnie.
 
 
Komentarze