Kobalt, bateria w telefonie i praca dzieci
Piątek, 18.03.2016. Katarzyna Salus
Kobalt, bateria w telefonie i praca dzieci
Pięknie oświetlone witryny sklepowe z nowymi gadżetami elektronicznymi oraz sterylne reklamy sprzętu kontrastują z warunkami pracy i miejscem, w którym pozyskuje się minerały niezbędne do ich produkcji. Dzieci przeciskające się z workami kamieni poprzez wąskie tunele kopalni wydobywającej rudę kobaltu, to niewidoczna część przemysłu elektronicznego.
Miliony osób korzystają codziennie z nowoczesnego sprzętu. Rzadko się zastanawiają w jakich warunkach powstają ich gadżety i jakim cierpieniem są okupione. Najwyższy czas aby wielkie marki wzięły za to odpowiedzialność, tym bardziej że ta gałąź przemysłu jest niezwykle dochodowa.
 
Brak przejrzystości w łańcuchu dostaw
 
Najpopularniejsi producenci elektroniki tacy jak Apple, Samsung i Sony nie są w stanie sprawdzić czy kobalt użyty w ich urządzeniach nie pochodzi z kopalń, w których wykorzystuje się do pracy dzieci. Tak wynika z najnowszego raportu Amnesty International i organizacji Afrewatch, który dotyczy warunków pracy w kopalniach kobaltu w Demokratycznej Republice Kongo (DRK). W kopalniach pracują nawet 7 letnie dzieci.
 
Kobalt jest głównie używany przy produkcji baterii i akumulatorów. Większość wydobytego metalu trafia do Congo Dongfang Mining (CDM), które jest zależne od chińskiego giganta w branży minerałów Zhejiang Huayou Cobalt Ltd (Huayou Cobalt). Kobalt następnie wędruje do trzech największych producentów podzespołów baterii w Chinach i Korei Południowej. Ostatecznie baterie litowo jonowe trafiają do firm elektronicznych i motoryzacyjnych takich jak: Apple, Microsoft, Samsung, Sony, Daimler i Volkswagen.
 
Amnesty International skontaktowało się z 16 międzynarodowymi firmami, które wymienia się jako odbiorców baterii mogące zawierać kobalt wydobywany na zlecenie Huayou  Cobalt. Jedna firma przyznała się do używania minerałów z tego źródła. Cztery firmy nie były w stanie potwierdzić ani zaprzeczyć, sześć firm jest w trakcie badania sprawy a pięć pozostałych zaprzeczyło, że pozyskuje kobalt w ten sposób, chociaż znajdują się one na liście odbiorców. W tym dwie firmy całkowicie zaprzeczyły, że pozyskują kobalt z DRK.
 
Istotne jest to, że żadna z firm nie posiadała informacji, aby samodzielnie sprawdzić z jakich źródeł pochodzi kobalt zastosowany w ich urządzeniach elektronicznych.
 
„Jest to jeden z największych paradoksów epoki cyfrowej, że najbardziej innowacyjne firmy na świecie, które produkują i sprzedają niezwykle skomplikowane urządzenia, nie odczuwają potrzeby przedstawienia źródła surowców niezbędnych do ich produkcji”, mówi Emmanuel Umpula z organizacji Afrewatch.
 
Nadużycia w przemyśle wydobywczym pozostają poza wzrokiem i wyobraźnią globalnych konsumentów. Większość nie ma pojęcia o warunkach panujących w kopalniach minerałów oraz w fabrykach. Okazuje się, że pośrednicy i podwykonawcy kupują kobalt bez pytania o to, w jakich warunkach i gdzie został wydobyty.
 
W tym momencie nie istnieją regulacje dotyczące  wydobycia kobaltu, który według USA nie jest zaliczany do „minerałów konfliktu” takich jak: złoto, tantal, wolfram i cyna, które również są wydobywane w DRK.
 
Praca dzieci i brak zabezpieczeń
 
W DRK urobek kobaltu stanowi 50% światowego wydobycia tego minerału. Firma Huayou Cobalt jest odbiorcą 40% rudy pozyskiwanej w DRK.
Robotnicy pracujących przy wydobyciu kobaltu nie mają podstawowych zabezpieczeń takich jak: rękawice, kombinezony czy maski chroniące płuca przed wdychaniem pyłu. Przy tego typu pracy istnieje duże ryzyko uszczerbku na zdrowiu a nawet śmierci. Od września 2014 roku do grudnia 2015 roku w kopalniach południowej części DRK, według oficjalnych danych zginęło 80 osób. Prawdziwa liczba wypadków śmiertelnych nie jest zanana. Wiele z nich jest niezapisana a ciała pozostawiono zasypane pod gruzami.
 
Według danych UNICEF w 2014 roku około 40 tys. dzieci pracowało w kopalniach w południowej części DRK. Dzień pracy dziecka w kopalni może wynosić nawet 12 godzin a płaca za dniówkę wacha się miedzy 1 a 2 dolarami.
 
„Nie chce się wierzyć, że firmy których zyski sięgają ponad 100 mld dolarów rocznie, nie są w stanie sprawdzić skąd pochodzą minerały, których używają przy produkcji swoich urządzeń. Górnictwo, które jest wykorzystywane do produkcji takich urządzeń jak smartfony lub samochody elektryczne, powinno być źródłem dobrobytu dla górników i pracowników w DRK. W rzeczywistości żyją oni w nędzy, choć wielkie firmy mają moc aby to zmienić” mówi Mark Dummett z Amnesty International.
 
Wiele z tych firm mówi, że ma politykę zerowej tolerancji dla pracy dzieci. Jednak jak się to ma do rzeczywistości, skoro nie jest sprawdzane pochodzenie minerałów używanych przy produkcji elektroniki?
 
Amnesty International i Afrewatch wzywają międzynarodowe firmy, które stosują akumulatory litowo jonowe w swoich produktach, aby sprawdzały czy kobalt w nich użyty został pozyskany w sposób nie łamiący praw człowieka oraz do jego wydobycia nie wykorzystywano do pracy dzieci. Powyższe organizacje również zwracają się do rządu Chin, aby wymagano od firm działających w przemyśle wydobywczym przejrzystości w łańcuchu dostaw a także przestrzegano praw człowieka.
 
 
Autor: Maciej Skinderowicz
Komentarze
Zbych 04.09.2017 22:03
Komórki? Zobaczcie co proponują idioci z Unii, samochody elektryczne! Nie dość, że prąd jest w węgla, to jeszcze na jedną baterię samochodową potrzeba koło 10 kg kobaltu! Z tego można zrobić tysiące baterii do tel.... ale ekolodzy popierają..... tak samo jak żarówki kompaktowe i inne debilizmy zanieczyszczające środowisko.....
Jerzy Glazik 21.05.2017 15:35
Smieszne jest to, ze wiele mowi sie o lamaniu praw zwierzad i ich zlym traktowaniu a ci najglosniej protestujacy kupuja co rusz nowe wypasione komory nie zastanawiajac sie ile dzieci przeplacilo zyciem trud wydobycia kobaltu.