Spotkaliśmy Tora ponad 3 godziny przed umówionym czasem. Przyjechaliśmy do wyznaczonego centrum handlowego prosto z dworca kolejowego w Bangkoku, planując przeczekać w kawiarni do 14.00, zanim jednak znaleźliśmy kawiarnię, mężczyzna z przeciwka spytał: Anna? Rozpoznał nas tylko po zdjęciu i w ciągu pięciu minut wciągnął w ryżowy świat. Szedł właśnie do Unilever sprzedawać swój ekologiczny ryż. Po 10 minutach znaliśmy już rodzaje, nazwy i ceny ryżu, plus 2-3 słowa po tajsku. Do tego dużo się uśmiechaliśmy i wystarczyło na następne trzy godziny sprzedawania. Czasem było spokojnie, mogliśmy więc powoli poznawać Tora, czasem kupujących było tyle, że dodatkowe ręce do pracy rzeczywiście okazały się kluczowe. Po skończonej sprzedaży i 4 godzinach jazdy samochodem dojechaliśmy do jego mieszkania w Korat (Nakhon Ratchasima). Po drodze Tor wprowadzał nas w swoją rzeczywistość opowiadając o tym jak został farmerem.
Tor robił w życiu różne rzeczy, był kucharzem, prowadził własną restaurację, ale nie miał do tego specjalnego talentu. Przed rozpoczęciem przygody z farmą pracował w nieruchomościach w Bangkoku. Wszystkie wcześniejsze prace dawały mu pieniądze, ale nie dawały szczęścia. Dlatego zdecydował się zostać farmerem. Lubi widzieć realne efekty, produkty swojej pracy. Jeśli cokolwiek uprawiasz, każdego dnia możesz obserwować jak rośnie, zmienia się.
Powrót nie był jednak łatwy. Szczególnie, że Tor postanowił założyć farmę ekologiczną. Nie tak dawno temu wszyscy farmerzy uprawiali tylko ekologicznie. Jeszcze pokolenie jego rodziców nie używało żadnych sztucznych nawozów. Ale dzisiaj nikt nie wierzy, że da się wyhodować coś bez chemikaliów. Przejście na uprawę ekologiczną oznacza również konieczność znalezienia nowego młyna i nowego rynku. Jeśli sprzedasz ryż do normalnego młyna, zmieszają go tam z chemicznym ryżem. Na ten moment Tor czyści ryż ręcznie razem ze szwagrem. Otworzył też sklep żeby sprzedawać ekologiczny ryż i powoli budować zaufanie lokalnej społeczności. Czasem daje ludziom ryż za darmo, żeby mogli spróbować i zdecydować czy chcą wrócić po więcej.
I powoli wracają. Choć budowanie zaufania trwa, wymaga cierpliwości. Podobnie uprawianie ryżu. Tor jest w stanie siać ryż dwa razy do roku (część farmerów sieje tylko raz) – w okolicach lipca i marca. Przez kolejne miesiące ryż rośnie zanurzony w wodzie, wystawiony na ataki zwierząt (o ile rzeczywiście jest ekologiczny) i pogody. W okolicach listopada oraz czerwca następują zbiory, ciężka fizyczna praca w upale, wymagająca siły i cierpliwości.
Pozostałe miesiące to w przypadku Tora transport, mielenie, pakowanie ryżu i szukanie klientów/ek. Dla wielu farmerów to też czas na uprawę innych roślin, np. warzyw i owoców jak w przypadku siostry Tora.
Ekologiczne uprawy zawsze wiążą się z ryzykiem – czy natura pozwoli uprawie przetrwać? Czy nie zjedzą jej wcześniej zwierzęta? To jeden ze sposobów na rozpoznanie ekologicznej farmy – czy wokół roślin są zwierzęta? Czy w wodzie, w której zanurzony jest ryż pływają ryby i kraby? Czy wokół uprawy krążą ptaki i owady? Czy z 80-kilowego wora zebranego, nie zmielonego jeszcze ryżu wypełzną pająki, wylecą ćmy i muchy? Jeśli tak, to znaczy że nie zginęły od chemii i ryż też jest bezpieczny. Tylko jak wiele konsumentów/ek o to dba? Czy wystarczająco by pozwolić farmerom takim jak Tor przetrwać, nie ugiąć się pod presją przemysłowej, chemicznej uprawy? To w naszych, konsumenckich rękach leży odpowiedzialność.
Autorzy: Anna Książek i Andrea Pucci